poniedziałek, 23 czerwca 2014

Koniec starego, początkiem nowego.

Druga w nocy. Jestem na lotnisku South-end. Mojej podróży po Europie to end.
Kończę ją w mieście gdzie zaczęła się kiedyś moja podróż życia. Trudno było mi tu przybyć po latach. Przyjeżdżając do miasta emigrantów, które również dla mnie było przez rok "domem", towarzyszyła mi huśtawka emocjonalna, od euforii że znów jestem w jednym z największych stolic europejskich, po wzruszenie od natłoku wspomnień. 
Pierwszy raz przyjechałam do Londynu w celu podjęcia pracy. Bałam się tego miasta, ludzi, komunikacji, pracy, życia na własna rękę z dała od rodziny, która do tej pory była dla mnie opoką. Miałam u boku wyjątkową osobę, w tedy prawdziwego przyjaciela, który krok po kroku pokazywał mi jak się odnaleźć, wspierał kiedy miałam chwile zwątpienia, razem odkrywaliśmy piękno każdego miejsca, dzień po dniu pomagał mi oswoić się z życiem na obczyźnie. 
To tu nabierałam pewności siebie, marzyłam i spełniałam swoje pierwsze, te małe jak i wielkie marzenia o byciu częścią "wielkiego świata". Covent Garden, dla mnie serce tego miasta, do którego zawsze będę czuła sentyment, po raz kolejny i tym razem wycisnął łzę z moich oczu. 
Miło i bezpiecznie było mi wrócić do Londynu, do dwóch ukochanych przyjaciółek, które sprawiły iż zakończenie mej trzytygodniowej podróży, pozostawiło uczucie niedosytu. Chętnie zostałabym z nimi jeszcze kilka dni dłużej aby móc nacieszyć się ich widokiem, przegadać kolejnych kilka wieczorów, dopełnić skrzyneczkę wspomnień z Londka :) 
Dziękuję Wam moje Kochane M&M za wspniałe trzy dni! W szczególności za wyjątkowy wieczór na West Endzie, spełnienie jednego z mych marzeń ( scenografia, charakteryzacja, reżyseria spektaklu muzycznego w Londynie z głosem kastrata w tle - niezapomniane wrażenia ;) ).

Konkluzja z wyjazdu nasunęła mi się jedna: człowiek jest "zwierzęciem" stadnym. Rzadko kiedy potrafimy żyć w pojedynkę. Musimy mieć poczucie przynależności do grupy, oczywiście jedni mają je większe inni mniejsze. Mnie wystarcza małe wąskie grono przyjaciół, ale prawdziwych, z którymi pomimo nie tak częstego kontaktu, utrzymujemy i pielęgnujemy "rodzinne relacje". Pomaga nam w tym, wzajemny szacunek, szczerość i miłość. Dziękuję :*

Muzyczna pocztówka z Londynu:

Ludzie z całego świata śpiewają razem z nimi: http://youtu.be/6hzrDeceEKc








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz