Po kilku krokach zerwała się burza, nieopodal szlaku widniał szyld OW Trzy Korony. Uratowana! Plan mialam prosty, zatrzymać się na herbacie, przeczekać najgorsze, zadzwonić do Schroniska i zarezerwować sobie miejsce na noc w ostateczności zostać na noc w OW. Podchodzę do drzwi, pusto... Po korytarzu przechadza się starszy Pan. Pukam...
-"O Panienko! Od kilku lat Ośrodek jest nieczynny.
(...) Sama Panienka tak idzie? To niebezpieczne! Jakiś ryś głodny się zjawi i dopiero Panienka się zdziwi jakie lasy potrafią być niebezpieczne!"
Pan przegadał ze mną prawie godzinę dopóki burza nie odeszła na bezpieczną odległość. Rozmawialiśmy o budynku, który wystawiony jest na sprzedaż, o lesie, grzybach, kleszczach...
Postanowiłam ruszyć dalej aby nie wywołać PaniKi ;)
Nie bałam się rysia a jedynie burzy, którą słyszałam podchodząc na Przechybę.
Po kilku godzinach, upadku na kamieniu, przekręceniu kostki (lekko spuchła po nocy ale iść mogę dalej), dotarłam do celu. Powitała mnie przeurocza Pani z którą po kilku minutach "wskoczyłyśmy" na te same fale :)
Schronisko jest ciche, spokojne, inne od tych, które mijałem do tej pory na szlaku. Nie wiem czym jest to spowodowane. Położenie cudne, widoki zapierające dech w piersi, tylko czegoś brak... Aż chciałoby się zatrzymać się tutaj na kilka dni i popracować nad nim.
Odwiedzajcie Przechybę! Sprawdźcie jak tu jest pięknie! Nie siedźcie w fastfoodach w Krościenku czy Szczawnicy. Ruszcie tyłeczek w góry, po kilku godzinach usiądźcie w słońcu na ławeczce/trawie pod Schroniskiem i wpatrujcie się w te "fast" doliny z Tatrami w tle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz